Przechodząc obok jeziora, zatrzymuję się na chwilę... Moim oczom ukazuje się piękny biały łabędź. Stoję w bezruchu i wpatruję się w niego, całkowicie zatracając otaczającą mnie rzeczywistość. Jest taki piękny, a tafla wody, po której płynie, delikatnie osuwa się tak, jakby była mu bezgranicznie oddana. Jest królem tego miejsca. Włada tą krainą, soczyście zalaną zielenią, a drzewa go otaczające, są w istocie jego strażnikami...
Po chwili podpływa do mnie, a ja spoglądam na niego z nieśmiałością i obdarowuje go szczerym uśmiechem. Daje mu tym samym znak, że jest bezpieczny... Mój zachwyt sięga zenitu, gdyż jego śmiałość do mnie jest coraz większa. W jednej sekundzie stoimy naprzeciw siebie, a dzieląca nas odległość nie ma już żadnego znaczenia... Patrzymy sobie głęboko w oczy. Czuje, że chce mi coś powiedzieć, ale aby to usłyszeć muszę otworzyć się na przepływ jego niewypowiedzianych słów. Kiwam do niego głową, tym samym otwierając się na tą piękną i niesamowitą energię. Jego obecność daje mi spokój... zaczynam dostrzegać, że nic nie jest w stanie przebić swoim blaskiem tej oto chwili...
Nagle poczułam przepływ jego czystych intencji i usłyszałam: Jeśli twoje serce cieszy się na mój widok, to znaczy, że potrafisz cieszyć się najmniejszą rzeczą. Gdy małe rzeczy, otworzą cię na uczucie wdzięczności i piękna, to te wielkie nie będą miały już większego znaczenia. Osiągniesz, wówczas stan błogostanu, którego celem jest ukazanie ci, że szczęście jest tam, gdzie pragniesz go dostrzec.
Małe rzeczy są największym skarbem
Doskonale pamiętam ten okres, gdy z dnia na dzień zaczęłam zauważać małe rzeczy, które budziły we mnie zachwyt małego dziecka. To było dla mnie dość zauważalne, dlatego że nigdy wcześniej nie patrzyłam na to, co mnie otacza z taką uwagą. Pamiętam to piękne słoneczne popołudnie cztery lata temu. Jadąc autem, zastanawiałam się, kiedy ustaną moje ataki lęku? Kiedy w końcu będę mogła żyć pełnią życia? Pamiętam, że często przewijały się przez moją głowę myśli typu: Gdyby nie lęki, strach i zamartwianie się, byłabym najszczęśliwszą kobietą na tym świecie. Czemu nie mogą sobie tak po prostu odejść?...tak niewiele mi trzeba… tylko tyle i aż tyle, myślałam... Te pytania codziennie wracały do mnie jak bumerang. Pytałam siebie, dlaczego akurat ja? Po co mi to wszystko? Tamtego dnia, też o tym rozmyślałam. Nie rozumiałam jeszcze wtedy, że to co mnie spotyka, to lekcja. Najpiękniejsza lekcja, jaką życie może mi dać. Ta pobudka z lękowego letargu była bardzo bolesna, ale jakże piękna i potrzebna. Dzisiaj patrzę w przeszłość z wdzięcznością... dawniej nią gardziłam. To był jednak proces, którego wtedy nie rozumiałam. Dziś już wiem...
Gdy mijałam kolejne uliczki, zjechałam w polną drogę. Była tak obficie porośnięta drzewami i roślinnością, że zatrzymałam się na chwilę i stanęłam na poboczu drogi. W pierwszej chwili pomyślałam, jak tu jest pięknie. Dawno nie widziałam tak magicznego krajobrazu...Błękitne niebo obfitowało w piękne białe chmury, które swym wyglądem przypominały watę cukrową. Patrzyłam nieruchomo na ten piękny widok. Nie mogłam się nim nacieszyć...W jednej chwili, zdałam sobie sprawę z tego, że otacza mnie tyle piękna, a ja zaczęłam je zauważać dopiero teraz. Stoję oto sama na poboczu polnej drogi, zachwycając się tymi jakże małymi - wielkimi rzeczami...
Trzeba czasem upaść nisko i zrzucić maskę, aby dostrzec piękno tego świata
Gdy tak stałam wpatrując się w niebo, poczułam niesamowitą wdzięczność, a zarazem zdziwienie. Jak to możliwe, że przejeżdżam tą drogą codziennie i nigdy nie zwracałam uwagi na ten piękny krajobraz, który zapierał dech w piersiach. Po raz pierwszy, odkąd borykam się z lękami, poczułam, że to co mnie spotyka ma chyba sens. Poczułam, że jest coś więcej...a to z czym się zmagam niesie za sobą większy przekaz i informację. Nazajutrz, gdy przejeżdżałam, tą samą drogą ogarnęło mnie szczęście, choć nie było mi wówczas wtedy do śmiechu. Byłam po kolejnej mało przespanej nocy, walcząc z obezwładniającymi mnie lękami. Gdy spoglądałam przed siebie, poczułam jak w jednej chwili maluje się na mojej twarzy uśmiech. Zaczęłam rozumieć, że jest coś więcej. Czułam też, że już niebawem moje życie zacznie się zmieniać. Nie wiedziałam jak, nie wiedziałam, kiedy, ale czułam, że jeszcze będzie dobrze.
Tak też się stało...zaczęłam zauważać zmiany. Zmiany wokół mnie, zmiany w otaczających mnie ludziach. Poczułam, że cały świat się zmienia. Dziś wiem, że to nie ludzie czy otoczenie ulegało zmianie, lecz to właśnie ja zaczęłam wprowadzać zmiany w sobie. Zaczęłam się zmieniać, bo zaczęłam więcej czuć. Zaczęłam się zmieniać, bo zrozumiałam, że świat, w którym żyje nie jest prawdziwym światem. Zbyt wiele rzeczy umykało mi na co dzień. Musiałam zaznać bólu fizycznego i emocjonalnego, aby być zdolną do postrzegania świata całym sercem i całym umysłem. Nareszcie dopuściłam moją duszę do głosu. Schowałam ego, bardzo głęboko. Zbyt długo prowadziło mnie przez życie w lęku i strachu, a ja nie mogłam pozwolić mu na przyćmienie mojego przebudzenia. Jednym słowem musiałam upaść nisko na kolana i zrzucić maskę, aby dostrzec piękno otaczającego mnie świata.
Szum wiatru, śpiew ptaków... radowało mnie jak nigdy dotąd
Każdego kolejnego dnia, zaczęłam dostrzegać małe rzeczy wokół siebie. Bardzo pomocne okazało się być zapisywanie wdzięczności, co skrupulatnie robiłam od kilku tygodni. Jestem pewna, że to właśnie one pomogły mi w tym procesie przemiany i otworzyły mnie na zauważanie tego co mnie otacza, a na co nie zwracałam wcześniej uwagi. Byłam zbyt zajęta „życiem” aby poświecić swoją uwagę na drobne rzeczy, które wówczas wydawały się być takie zwykłe i takie normalne.
Już po kilku tygodniach regularnego zapisywania rzeczy, za które byłam wdzięczna, zaczęła nachodzić mnie refleksja. Choć nadal walczyłam ze swoimi „słabościami”, to zaczęłam patrzeć szerzej i widzieć więcej. Zrozumiałam też, że nic nie dzieje się bez powodu. Wszystko ma sens, pod warunkiem, że go dostrzeżemy. Postanowiłam kierować swoją uwagę na otaczającą mnie przyrodę. Nagle spostrzegłam, jak piękne drzewa rosną naprzeciw mojego domu. Niebo wydawało się być takie fantazyjne i prawdziwie magiczne. Każdego kolejnego dnia, spostrzegałam coraz więcej. Szum wiatru, śpiew ptaków, radowało mnie jak nigdy dotąd. Zazwyczaj byłam zbyt zajęta gonitwą dnia codziennego, aby zauważać takie „małe rzeczy”. Teraz cieszyło mnie to po stokroć, a co najważniejsze, nauczyłam się odpoczywać na łonie natury i cieszyć się każdym widokiem. Wraz z upływem dni zdałam sobie sprawę z tego, że nauczyłam się być w danej chwili, żyć w tu i teraz. Coś co dotąd znałam z książek, a było dla mnie nie do końca zrozumiałe, zaczęłam odczuwać na własnej skórze. Nareszcie poczułam, jak to jest być w danej chwili i po prostu cieszyć się życiem. To odkrycie, było tak nagłe, że z dnia na dzień odczuwałam zmiany... zmiany na lepsze.
Zacznij dostrzegać małe rzeczy od... Teraz
Zastanawiasz się może w jaki sposób oderwać się na chwilę od rzeczywistości i poprzez ćwiczenie uważności, dostrzec małe rzeczy, na które wcześniej nie miałaś czasu, bądź po prostu ich nie widziałaś?
Mnie do działania popchnęła sytuacja, w której nie miałam już wyjścia. Musiałam zmienić swoje życie, bo moje dotychczasowe wymagało ode mnie zmian. Moje stany lękowe wprowadziły mnie na drogę ku przebudzeniu. Ty nie musisz czekać, aż dotrzesz do tego kryzysowego punktu. Jeśli czujesz, że twoje życie wymaga zmian, a ty sama nie czujesz się w nim komfortowo, zacznij działać od teraz. Nie czekaj, aż życie wymownie da ci do zrozumienia, że czas na zmiany. Każdy moment jest dobry. Każda zmiana na lepsze jest dobra, bo oznacza, że idziesz do przodu. Nie ważne, że małymi krokami...
Spójrz na moją podróż... Jeśli czytasz mój blog od samego początku to wiesz, że przebyłam długą drogę. Na początku i zwłaszcza wtedy, nie wiedziałam, dokąd mnie to wszystko zaprowadzi. Zapisywałam wdzięczności każdego ranka, medytowałam, wprowadzałam w moje życie małymi kroczkami uważność, która nie była łatwa. To wszystko dawniej wydawało się być bardzo skomplikowane i nieosiągalne. Ja jednak wierzyłam, że tylko poprzez małe kroki mogę osiągnąć coś wielkiego. Nikt nie gwarantował mi, kiedy wejdę na szczyt swojej góry. Dostałam jednak zapewnienie, że gdy będę walczyć o swoja prawdę i o to kim chcę być i jaka chcę być, to znajdę się na tym upragnionym szczycie!
Czy dotarłam na szczyt mojej góry? Jestem w ciągłej podróży, a moim celem jest doświadczanie cudów życia i spełnianie marzeń. Mój blog jest jednym z nich ;-). Gdy dotrę na szczyt swojej góry to osiągnę już wszystko, a ja pragnę doświadczać życia w najczystszej postaci. „Szczyt mojej góry” to kolejne kroki do przodu, to kolejne spełnione cele, których nie ma końca, gdyż każdego dnia uczę się i doświadczam nowych lekcji tak jak i Ty. Dlatego zacznij od teraz. Nigdy nie będzie lepszej chwili jak Tu i Teraz!
Dostrzegaj piękno w najmniejszych rzeczach. Dziękuj za każdą minutę swojego życia. Ciesz się małymi rzeczami, gdyż jeśli te nie zdołają cię ucieszyć, to duże tym bardziej nie sprawią ci radości. Rozglądnij się dookoła, zobacz co cię otacza. Poświęć chwilę na to, aby skierować swoja uwagę na przyrodę, niebo, ptaki, podmuch wiatru. Zaledwie chwila twojej uwagi, pozwoli ci dostrzec niesamowitość tego co cię otacza. Życie różnie się nam układa. Obfituje w piękne i mądre lekcje, a czasem w bardzo ciężkie i bolesne. Zatrzymaj się od czasu do czasu na chwilę i podaruj sobie ten cenny moment… wsłuchaj się w siebie i we wszechświat. Możesz się bardzo zdziwić, jak wiele możesz dostać w zamian. Wszechświat cię słucha i zawsze wspiera, ale to ty musisz dokonać wyboru i zdecydować czego tak naprawdę chcesz.
Niech dzieje się magia
Twoja Dominika ;-)